piątek, 5 stycznia 2018

4. Julia i Dariusz – „Pasem po dupie”

Miałem wyjątkowo ciężki dzień w pracy. Prowadziłem trudną i skomplikowaną sprawę. Na szczęście godziny pracy dobiegły końca i wreszcie mogłem ruszyć do domu, gdzie powinien już na mnie czekać ciepły obiad i piękna żona. Drogi były wyjątkowo puste, a światła jak na zawołanie zmieniały barwę na zieloną. „To będzie mój szczęśliwy dzień” – pomyślałem.
Witaj, kotek – powiedziałem, gdy tylko wszedłem do mieszkania i ucałowałem żonę w policzek. – Co dziś jemy? – zapytałem.
Za moment coś przygotuję – odpowiedziała i chciała oddalić się w kierunku kuchni.
Chwileczkę, moja droga – zatrzymałem ją, chwytając za nadgarstek.
Darek, przepraszam – powiedziała przerażona.
Krótkie pytanie, czemu dopiero teraz się za to zabierasz? – zapytałem.
Bo dopiero wróciłam do domu. – Widać było, że jej się to wyrwało.
A gdzie byłaś? – zapytałem, puszczając jej nadgarstek, ale jednocześnie opierając się o ścianę, aby odciąć jej drogę ucieczki.
Na zakupach. – Słychać było, że sama sobie w to nie wierzy. – I w agencji, bo to po drodze. Na chwilkę tam weszłam – dodała pośpiesznie.
Jakiej agencji? – zapytałem przez zęby. Nie usłyszałem odpowiedzi, więc zapytałem ostrzej: – Chyba nie towarzyskiej, co nie?
Dla modelek – odpowiedziała cichutko, spuszczając ze mnie wzrok na podłogę. – Ten obiad naprawdę zaraz będzie, nie odczujesz różnicy tych pięciu minutek, obiecuję – powiedziała przerywanym głosem.
A to dobre, bo ja już odczułem różnicę – odrzekłem i wymierzyłem jej siarczysty policzek, ale nie na tyle silny, by zwalić ją z nóg. – A ty jak? Odczułaś już różnicę czy mam poprawić? – zapytałem cynicznie. Julia mimowolnie przystawiła dłoń do piekącego policzka i spojrzała na mnie z lękiem i łzami w oczach.
Przepraszam – wyszeptała. – Naprawdę cię przepraszam – dodała płaczliwym głosem, gdy uniosłem rękę, która w ostateczności nie spadła.
Zadałem ci inne pytanie – ponagliłem.
Odczułam – odpowiedziała. – Mogę już iść do kuchni? – zapytała i pośpiesznie, bez uzyskania ode mnie odpowiedzi chciała mnie wyminąć.
Chwyciłem ją za lewe ramię i przyparłem do ściany.
Po co byłaś w agencji? – zapytałem. – Odpowiadaj! – ponagliłem ją, gdyż naprawdę nie miałem ochoty czekać godzinami na jej odpowiedź.
Podpisałam umowę na miesiąc – odpowiedziała. – Tylko kilka pokazów – dodała błagalnie.
Kpisz sobie ze mnie? – zapytałem. – Ty sobie, kurwa, ze mnie kpisz! – odpowiedziałem sam sobie i odsuwając się od niej na krok, zacząłem wyjmować pasek z popielatych, garniturowych spodni.
Darek, ja zawsze mogę zrezygnować z tej umowy, po prostu podpisałam na wszelki wypadek – powiedziała, patrząc na mnie z przerażeniem.
Zrezygnujesz, ale najpierw sobie coś wyjaśnimy – tym stwierdzeniem sprowadziłem ją brutalnie na ziemię i odebrałem ostatki nadziei. – Nie będziesz mnie tak traktowała, urządzała jakąś samowolkę i śmiała mi się prosto w twarz – dodałem. Wziąłem lekki zamach i trafiłem w jej uda. – Dla własnego bezpieczeństwa się obróć – poleciłem.
Tym razem usłuchała. Obróciła się przodem do ściany i przyłożyła do niej swoje smukłe dłonie. Nie przejmowałem się jej płaczem, nie zwracałem na niego uwagi zarówno przed rozpoczęciem bicia, jak i w trakcie. W moim mniemaniu było to proste – obrywa, bo zasłużyła. Nie liczyło się teraz, jak bardzo ją kochałem, choć bez wątpienia kochałem jak nikogo innego na tym świecie. Nie liczyłem ciosów, które jej wymierzyłem.
Starałem się celować w pośladki, ale mimo tego i tak kilka pasów spoczęło na udach. Kilkakrotnie musiałem bić po nogach, bo sama mnie do tego zmuszała, zasłaniając się rękoma. Po którymś razie z kolei Julia zaczęła osuwać się po ścianie coraz niżej, aż w końcu usiadła na podłodze i podkuliła nogi pod pośladki. Zanosząc się od płaczu, błagała mnie, bym już więcej nie bił. Nie miałem w zwyczaju słuchać rozkazów kobiety, ale tym razem było to błaganie, więc zacząłem wsuwać pasek do szlufek spodni.
Wstań z podłogi i podaj mi swoje klucze – poleciłem zimno i stanowczo. Wykonała moje polecenie bez marudzenia i jakiejkolwiek dyskusji. Schowałem jej klucze do kieszeni marynarki. – Nie opuścisz tego domu, dopóki ci na to nie pozwolę – dodałem. Udałem się w kierunki drzwi. Nie zapytała, o której wrócę ani czy w ogóle. Ja jednak miałem pewność, że tym razem, gdy przekroczę próg domu, obiad będzie już gotowy i przygotowany do podania. Postanowiłem jednak ułatwić sobie życie, ponieważ nie przepadam za odgrzewanymi daniami. – Wrócę za godzinę. – Nie było to tłumaczeniem się przed żoną, tylko informacją, do której musiała się dostosować.

Powyższe opowiadanie to tylko fragment większej całości. Seria „PDS” liczy sobie kilkanaście części, a każda z nich ma około stu stron. Jeśli ktoś miałby ochotę zapoznać się z innymi fragmentami lub zakupić, którąś z części, to wszystkie informacje znajdzie pod tym linkiem: „Przepustka dla szczęścia”

3. Julia i Dariusz – „Spóźniona”

Siedziałam na moim ulubionym, skórzanym fotelu zwinięta z podkulonymi nogami i użalałam się nad sobą. Miałam już dość zajmowania się domem, sprzątania, gotowania i dogadzania mężowi.
Pomyślałam o rodzinie. Pierwszej żony ojca, mojej matki, prawie nie pamiętałam, gdyż zawsze najważniejsze było dla niej aktorstwo. Słyszałam, że pracowała nawet wtedy, gdy była ze mną w ciąży, a pierwsza duża rola, jaką otrzymała, spowodowała tylko to, że pożegnała się z nami. Ojciec mówił mi, że to dzięki mnie się nie załamał i może dlatego, że wychowywał mnie sam, stałam się dla niego całym światem. To w parku, na spacerze poznaliśmy jego drugą żonę. Przysiadła się, zaczęła rozmawiać, a trzy miesiące później tłumaczyli mi, co to jest ciąża. Miałam mieć swoją rodzinę, mamę, tatę no i brata, bo to brata chciałam od początku, najważniejszy jednak zawsze był ojciec.
Ostatnią godzinę spędziłam na rozmowie z nim o Tylerze, moim bracie. Martwił się o niego. Młody od zawsze miał problemy ze szkołą, nie podobało mu się w żadnej, a nie raz je zmieniał. Teraz wymyślił sobie przyjazd do mnie, do Polski. Wiedziałam, że pewnie Darek nie będzie zadowolony, ale miałam nadzieję, że może zdołam się przy nim zrelaksować, oderwę od tej monotonni, no i na pewno tata będzie spokojniejszy. Mówił mi, że brat zaczął ostatnio imprezować, kłócić się coraz więcej ze swoją matką, czyli znów szukał kłopotów.
Nowa żona taty nie była zła, na pewno zawdzięczałam jej więcej niż własnej matce, jednak nie kochałam jej. Owszem, wspierała mnie tak jak i tata, ale nie nawiązała się między nami więź.
Postanowiłam porzucić te nie najciekawsze wspomnienia i wzięłam do ręki kolorowe czasopismo „Style”. Pierwsze, co rzuciło mi się w oczy, to artykuł o ciężkich początkach pracy modelki. Dokładnie pamiętałam swoje początki, pierwsze przesłuchanie, jedenaście godzin oczekiwania, nerwów, paniki, trzysta sześćdziesiąty ósmy numerek w kolejce, a potem trzy minuty i pewność że wszystko spaprałam. Wiedziałam od początku, że poszło mi źle, bardzo źle. Nie miałam żadnych nadziei na telefon z agencji, a jednak zadzwonili, spodobałam się i przez następne cztery lata lawirowałam między pracą a szkołą, zdrowiem a bardzo rygorystyczną dietą, dochodziły jeszcze wyjazdy, ćwiczenia. Nieraz miałam wrażenie, że nie dam rady, że pora zrezygnować, jednak z pomocą taty przetrwałam pierwsze lata.
Opłacało się, na początku rozpoznawano mnie tylko w Anglii, jednak z czasem coraz więcej agencji w coraz większej ilości państw dzwoniło. Potrzebowałam przerwy, krótkiej chwili dla siebie i nagle okazało się że coś, na co tak długo pracowałam, jest poza moim zasięgiem. Najpierw ślub i zmiana nazwiska, bo on nie chciał słyszeć o niczym innym, a potem... Darek nie chciał żony modelki.
Na wspomnienie męża spojrzałam przestraszona na zegarek. „Uff, jeszcze zdążę”, pomyślałam i szybko schowałam gazetę tak, aby jej nie zobaczył. Obrzuciłam spojrzeniem salon, aby sprawdzić, czy wszystko wygląda idealnie i poszłam do garderoby się przebrać. Zdjęłam dresy, w których rano ćwiczyłam i sprzątałam i założyłam krótką zieloną, letnią sukienkę, jedną z ulubionych Darka oraz sandałki na obcasie.
Szykowałam się na rozmowę z nim o moim powrocie do pracy. Przeczesałam włosy, podkreśliłam oczy i spojrzałam z lustro. Przede mną stała szczupła, zgrabna kobieta z burzą brązowych włosów poprzeplatanych rudawymi pasemkami. Zaczęłam malować paznokcie, też dla niego, aby się przypodobać, wprowadzić go w dobry humor. Myśląc o tym, przygotowałam obiad. Zaczynałam już nienawidzić tej codziennej rutyny.
Usłyszałam szczęk kluczy, znak, że już wrócił.
Co na obiad, Julia? – spytał, pochylając się i całując mnie w policzek.
To co lubisz, kochanie. Zapiekanka z mięsa i ziemniaków oraz pomidory. Zaraz nakryję do stołu – powiedziałam i pomachałam mu świeżo pomalowanymi paznokciami.
Jak ci minął dzień? – zapytał, podchodząc do barku i wybierając wino do obiadu, tak jak co dzień.
Rozmawiałam z tatą. Pytał, czy Tyler może do nas przyjechać na trochę. Co o tym myślisz? - zapytałam niepewnie machając dłońmi, aby lakier szybciej wyschnął.
To on nie ma szkoły? A może już rzucił jedną, a nie zaczął jeszcze kolejnej? – spytał cynicznie, odstawiając wina na stół. – Lubię twojego ojca, więc się zgodzę, ale nie będę się nim zajmować – mruknął niechętnie; wiedziałam, co myśli o moim bracie.
On jest trochę za duży na to, aby się nim zajmować – odpowiedziałam, kończąc obiad. - Dziękuję ci, tata martwi się, że on za dużo imprezuje.
Usiedliśmy i zaczęliśmy jeść.
Smaczne – pochwalił jedzenie i spojrzał na mnie wyczekująco. – A może sprawimy sobie własne dziecko do martwienia się o nie? Nie będę musiał wysłuchiwać o wyczynach twojego brata.
Jak potrzebujesz kogoś, o kim musiałbyś słuchać, wezmę sobie kociaka – warknęłam i odłożyłam sztućce. Ta rozmowa nie przebiegała po mojej myśli. – Nie zgadzam się na dziecko w ciągu najbliższych trzech lat!
Słyszę to nie po raz pierwszy – powiedział z pretensją, patrząc wymownie, więc zaczęłam jeść. - Po kolejnym roku ta cyfra powinna się zmniejszać! Skończyłem trzydziestkę, chciałbym mieć syna, aby przekazać mu nazwisko, kontynuować tradycję rodzinną!
Zrozum też mnie, chcę jeszcze trochę popracować! Mojej pracy nie da się pogodzić z macierzyństwem, a zamierzam być lepszą matką niż była moja! Odkąd wzięliśmy ślub nie wzięłam udziału w ani jednym pokazie, a długo na to pracowałam. Mam nadzieję, że wciąż są agencje, które czekają, aż do nich zadzwonię. – Wzięłam głęboki oddech, aby się uspokoić, dotknęłam delikatnie jego ręki i mówiłam dalej. – Słowo honoru, że za trzy, cztery lata, gdy będę za stara na pracę modelki, postaramy się o dwójkę dzieci i wtedy będę wspaniałą matką.
Upiłam łyk wina, a Darek ze złością uderzył tą ręką, którą trzymałam, w stół.
Moja żona nie będzie świecić cyckami przed innymi mężczyznami! – prawie krzyknął.
Zazdrościsz tym fotografom? – chciałam być złośliwa, ale wzięłam kilka głębszych wdechów, przeczesałam ręką włosy i po chwili zaczęłam mówić spokojnie. – Jeśli chodzi tylko o to, nie będę brała udziału w sesjach zdjęciowych, jedynie w pokazach. Mogę to dla ciebie zrobić.
Znów uderzył pięścią w stół.
Powiedziałem, że moja żona nie będzie pracować jako modelka! Temat uważam za zakończony! – Wstał od stołu i podszedł do okna.
To niesprawiedliwe – powiedziałam cicho, podnosząc się i zbierając naczynia. – Pracowałam na swoją pozycję równie ciężko jak ty na studiach, a jednak to ja mam zrezygnować. To, czego pragnę, się dla ciebie nie liczy. W dodatku wiedziałeś, że jestem modelką, kiedy braliśmy ślub i nie ukrywałam, że chcę nadal pracować.
Wiedziałam, że nic więcej nie osiągnę, co najwyżej kilka siniaków. Spodziewałam się, że tak to będzie wyglądać, jednak i tak czułam się rozczarowana. Zaniosłam naczynia do kuchni i zaczęłam zmywać.
Spakuj mnie na tenisa – usłyszałam w kuchni ni to polecenie, ni to rozkaz.
Chyba raz możesz zrobić to sam – odpowiedziałam, wychodząc z mokrymi dłońmi – wszystko masz gotowe. – Spojrzał na mnie groźnie, więc szybko się wycofałam – Już to robię – mruknęłam, wytarłam dłonie i poszłam przygotować mu torbę.
Ciężko było mi uwierzyć, że nie dałby sobie rady z tak prostą czynnością, skoro wszystko leżało przygotowane w garderobie, no ale po co miał to robić, skoro miał swoją prywatną służącą. Do ubrań dołożyłam wodę mineralną i zasunęłam suwak.
Podawałam mu torbę, gdy dostałam SMS-a. Jeszcze nie zdążyłam sprawdzić kto to, a już to pytanie usłyszałam od niego; skrzywiłam się. Spojrzałam na ekran telefonu i odpowiedziałam:
Karolina. Pyta, czy możemy spotkać się na drinka – spojrzałam na niego z nadzieją w głosie.
Tylko przygotuj mi kolację, tak żebym nie musiał nic odgrzewać – odpowiedział, co wywołało mój uśmiech. – I o dwudziestej drugiej chcę cię widzieć w domu.
Dziękuję – odpowiedziałam autentycznie ucieszona. – Czy mogą być kanapki? – Chciałam, aby i on był zadowolony.
Kiwnął głową na znak zgody, więc pobiegłam do sypialni sprawdzić, jak wyglądam i ponownie do kuchni przygotować dla męża kolację.
Tuż po osiemnastej byłam w klubie, w którym umówiłam się z koleżanką, jedyną osobą, jaką znałam w tym mieście i jedyną na kontakt z którą zgadzał się Darek. Może i samotność, brak kontaktu z ludźmi była przyczyną mojego paskudnego samopoczucia.
Czas szybko nam zleciał przy głośnej muzyce, winie i na rozmowie o najnowszych trendach w modzie, nowinkach technicznych, plotkach. Świetnie się bawiłam, mogąc pobyć z kimś żywym, choć musiałam udawać, pilnować się. Nie chciałam, aby widziała, jak podle się czuję.
Gdy spojrzałam na zegarek było po dwudziestej drugiej, a na telefonie miałam czternaście nieodebranych połączeń. Przestraszyłam się, wręcz bałam. Wiedziałam, co mnie czeka po powrocie do domu, a jednak musiałam być tam jak najszybciej; gdybym zwlekała, byłoby tylko gorzej. Zaczęłam szybko tłumaczyć Karolinie, że byłam umówiona z Darkiem, że on już dzwonił i że muszę lecieć. Pożegnałam się z nią, złapałam taksówkę i pojechałam. Wysłałam mu SMS-em wiadomość, że będę za kwadrans, jednak nie spodziewałam się odpowiedzi.
Z każdym kilometrem, jaki przybliżał mnie do domu, bałam się coraz bardziej. Bardzo dobrze pamiętałam, jak coś takiego skończyło się poprzednim razem, a wtedy spóźniona byłam tylko pół godziny.

Powyższe opowiadanie to tylko fragment większej całości. Seria „PDS” liczy sobie kilkanaście części, a każda z nich ma około stu stron. Jeśli ktoś miałby ochotę zapoznać się z innymi fragmentami lub zakupić, którąś z części, to wszystkie informacje znajdzie pod tym linkiem: „Przepustka dla szczęścia”

2. Majka i Patryk – „Lanie pasem”

Wyszedł. Nie wiedziałam, czy mnie nie usłyszał, czy nie chciał słyszeć, ale poszedł do kuchni, zostawiając mnie z tymi cholernymi wyrzutami sumienia. Zbierało mi się na okropny wybuch płaczu, ale tak bardzo nie chciałam do niego dopuścić. Nienawidziłam tego, a najgorsza myśl, jaka przeszła mi teraz przez głowę, była taka, że kiedyś wyrzuty sumienia były u mnie rzadkością. Nie lubiłam siebie w takich momentach. Mała, słaba, płaczliwa dziewczynka – tak bowiem kojarzyły mi się łzy, wyrzuty sumienia i przyznawanie się do błędów. Przecież okazywanie skruchy i łzy ujawniały emocje, których nikt nie powinien oglądać. Oznaczały słabość, beznadziejną słabość.
Przecież jestem silną kobietą – wyszeptałam tak cicho, że sama ledwo słyszałam to, co mówię, chociaż w pokoju panowała bezwzględna i przytłaczająca cisza.
Czułam wściekłość, ale nie byłam pewna, czy jestem zła na siebie, czy na Patryka. To on wpędził mnie bowiem w te okropne wyrzuty sumienia. Pierwsza, pełna wściekłości łza stoczyła się bezlitośnie po moim policzku w stronę ust. Kolejna myśl, która mi zaświtała, była chyba jeszcze gorsza. Zdałam sobie sprawę, że Patryk ma rację. Zachowałam się jak bezduszna egoistka. Chodziło mi tylko o to, żeby Patryk odpuścił, żeby mi darował. Tak bardzo zależało mi na tym, żeby nic mnie nie bolało, że zapomniałam o tym wszystkim, co stało się na posterunku.
Wspomnienie tej beznadziejnej nocy spowodowało uwolnienie kolejnych łez. Przed oczami stanęła mi Dominika. Walczyłam sama ze sobą, żeby już nie płakać, ale łzy wygrały. Nie chciałam pokazywać się Patrykowi z zapłakaną twarzą, ale nie umiałam poradzić sobie z własnymi łzami. Oczy wyobraźni pokazały mi ukochaną przyjaciółkę w samochodzie Kamila.
Płaczącą i zakrywającą twarz. Wzięłam głęboki wdech i czułam, że zaczynam się trząść. Usiadłam na łóżku. Łzy spływały po policzkach, a później po brodzie i kapały na dłonie złożone na udach. Naraziłam ją na wściekłość Kamila, a może nawet na wściekłość ojca, bo co, jeśli Kamil ją wsypał?
Mój płacz zamienił się prawie w histerię i przestałam się już powstrzymywać. Dominika przesiedziała przeze mnie pół nocy na komisariacie. W strachu, ogromnym strachu, bo przecież ona nigdy wcześniej tego nie doświadczyła. Wszystko przeze mnie. Gdyby nie Patryk, miałaby poważne problemy sądowe, ja też, ale ona przecież nic nie zrobiła.
Uspokoiłam się trochę i z trudem przełknęłam ślinę. Czułam się tragicznie. Okazałam się beznadziejną przyjaciółką i tylko ta myśl odbijała się echem w mojej głowie. Miałam ochotę do niej zadzwonić, ale mój telefon prawdopodobnie był w kuchni, a tam nie byłam jeszcze gotowa iść.
W końcu zdołałam się trochę uspokoić, a łzy przestały płynąć, ale dobijające myśli nadal grzmiały w głowie. Położyłam się na łóżku, na którym siedziałam. Cały czas próbowałam uspokoić oddech, ale to było niesamowicie trudne, bo już dawno nie przeżyłam takiej histerii. Kiedy chciałam położyć ręce nad głową, lewą dłonią zahaczyłam o pas. Od razu odsunęłam rękę i podniosłam się gwałtownie. Siedziałam nieruchomo, patrząc na pasek. Wtedy dotarło do mnie to, że mężczyzna, który mnie kocha, zawiódł się na mnie. Co gorsza, zraniłam kogoś, kogo ja kochałam. Złamałam dane mu słowo i mogłam wpakować go w kłopoty, bo przecież ratując moją skórę, mógł się poważnie narazić. Zrobił dla mnie tak dużo. Wtedy byłam pewna, że on ma rację, a to, że chciał mnie ukarać… No cóż, musiałam to przyznać, że zasłużyłam. Pierwszy raz czułam, że zasłużyłam. Łzy nie płynęły, ale wyrzuty sumienia i pretensje do siebie mieszały się ze sobą i wybuchały co chwilę.
Moja dłoń lekko drżała, kiedy sięgnęłam po pas. Patrzyłam na niego przez chwilę i powtarzałam sobie w myślach, że teraz dostanę to, na co zasłużyłam. Podniosłam się z łóżka i, ocierając łzy z oczu, poszłam do kuchni. Nie dało się ukryć tego, że płakałam. Podejrzewałam też, że Patryk słyszał moje szlochanie. Stanęłam w drzwiach do kuchni, pasek trzymałam w lewej ręce. Mój ukochany stał przy oknie, odwrócony plecami. Wbiłam wzrok w podłogę i wzięłam kilka bardzo głębokich wdechów, żeby zapanować nad łzami, które znowu cisnęły mi się do oczu. To, że musiałam patrzeć na Patryka, który był wyraźnie zawiedziony i smutny, było już dla mnie wystarczającą karą. Poza tym byłam zwyczajnie przerażona tym, co mnie czekało. Będzie bolało, nawet bardzo. W końcu zebrałam się w sobie.
Przepraszam – powiedziałam lekko zachrypniętym, cichym i skruszonym głosem.
Odwrócił się na dźwięk mojego głosu.
Coś jeszcze? – zapytał, idąc w moją stronę powolnym krokiem. Ton jego głosu był normalny, bez złości i emocji. Mój wzrok nadal był utkwiony w podłodze, więc jego dłoń delikatnie uniosła moją brodę do góry; popatrzył na mnie łaskawie i troskliwie.
Ja już nie będę… – zatrzymałam się po to, żeby wziąć kolejny głęboki oddech – nie będę palić, nie będę wciągać, nie będę kłamać. Mówiłam szczerze, chciałam pokazać mu, jak bardzo mi zależy na tym, żeby być grzeczną właśnie dla niego. – Ja... ja będę ... chcę już być grzeczna – te słowa spowodowały, że moje oczy nie dały rady utrzymać łez i znowu mimowolnie się rozpłakałam.
Patryk uśmiechnął się i odszedł w stronę stołu, zbierając z niego talerze i kubki po naszym niedojedzonym śniadaniu. Stałam nieruchomo w miejscu i walczyłam ze łzami. Więcej miało ich nie popłynąć, ale nie mogłam sobie z tym poradzić.
Przytul mnie, proszę – szepnęłam.
Przytulę cię, oczywiście, że tak. – Odłożył wszystko, co miał w rękach do zlewu, wziął ode mnie pasek, odłożył go na blat, a później przytulił mnie, a ja wtuliłam się w jego klatkę i kolejnych kilka łez spłynęło mimowolnie po policzkach. W jego ramionach czułam się bezpieczna i spokojna. Trwaliśmy tak chwilę, gdy błogi spokój zburzyły jego słowa:
Ale wiesz, że ja muszę to zrobić i z przykrością informuję, że będzie bolało niemiłosiernie, bo, choć mi ciebie szkoda już teraz i będzie bardziej szkoda po każdym pasie, to nie zamierzam się litować – nie odpowiedziałam, tylko zamknęłam oczy. Patryk odsunął się ode mnie i dodał: – Nie ma sensu tego przedłużać. – Położył mi rękę w pasie i zaprowadził do pokoju.
Mimo ogromnego strachu, który mi towarzyszył, milczałam. Kiedy doszliśmy do pokoju, zdjął zabrał rękę z mojej talii i podszedł z pasem do łóżka.
Prosiłbym cię, byś nie zmieniała pozycji, bo tylko niepotrzebnie to przedłużysz – powiedział. – Połóż się. Oczyma wyobraźni widzę, że masz stringi, więc darujemy sobie rozbieranie tak skąpej odzieży.
Wiedziałam, że zasłużyłam, więc opór był tym bardziej zbędny. Grzecznie zrobiłam, o co prosił. Ułożył mi poduszki na środku łóżka, żebym mogła się na nich odpowiednio ułożyć. Nie śpieszyłam się za bardzo, ale on nie ponaglał mnie. Jego spokój działał na mnie uspokajająco, ale nijak miał się do mojego strachu. Świadomość zbliżającego się nieubłaganie bólu była straszna, ale nie protestowałam.
Nie mylił się. Pod jego białą bluzą z długimi rękawami miałam tylko fioletowy, koronkowy stanik i stringi w tym samym kolorze. Kiedy ułożyłam się na poduszkach, a on delikatnie poprawił moją pupę i uniósł bluzkę, kładąc jej brzeg na plecach, strach narastał. Zwinęłam więc dłonie w piąstki i bardzo mocno zacisnęłam powieki. Nie widziałam, co robi, czekałam więc w ciemnościach na pierwsze uderzenie. Usłyszałam świst przecinanego powietrza i poczułam, jak skóra paska skleja się ze skórą moich pośladków.
Uderzenie było mocne, ale robiłam wszystko, żeby się nie ruszać. Patryk się nie śpieszył, za to z ogromną dokładnością wymierzał kolejne, miarowe uderzenia. Nie liczyłam, on też nie kazał mi tego robić. Po kilku uderzeniach zaczęłam piszczeć, ale nie wpłynęło to na Patryka w żaden sposób, więc uderzenia nie zelżały. Po kolejnym mocnym uderzeniu krzyknęłam, a łzy spłynęły po policzkach. Nienawidziłam siebie za to, co zrobiłam i powtarzałam sobie w myślach, że mi się należało. Spojrzałam błagalnie na mojego mężczyznę, ale pasy nieprzejednanie wciąż spadały na moją pupę, a ja nie panowałam już nad łzami i krzykami. Patryk był nieugięty, ale na jego twarzy malował się smutek. Ten widok zmusił mnie do zniesienia kolejnych pasów w spokoju i pokorze. Walczyłam sama ze sobą. Z jednej strony nie chciałam go znowu zawieść, więc nie chciałam zmienić pozycji, a z drugiej strony ból rozrywał mi pośladki i ciężko mi było utrzymać dłonie z daleka od pupy. Z każdym uderzeniem płakałam bardziej, a każdy następny krzyk był dłuższy i głośniejszy. W końcu zaczęłam błagać, żeby przestał, ciągle powtarzałam, że ja już nie wytrzymam, że przepraszam. Bił jednak dalej. Wiedziałam, że ta kara będzie gorsza od poprzedniej, jaka mnie spotkała, ale panowanie nad sobą odeszło w zapomnienie i moje dłonie powędrowały na pośladki, zakrywając je przed kolejnym uderzeniem. Twarz wtuliłam w łóżko i płacząc, powtarzałam, żeby przestał. Nie poprawiał mojej pozycji, nie mówił nic. Chwilę tak leżałam i płakałam, a moje dłonie machinalnie rozcierały pośladki.
Majka, wstań, proszę – powiedział bardzo spokojnie i odłożył pas na łóżko.
Narodziła się nadzieja, że to koniec. Podniosłam się bez słowa, tak jak prosił, chociaż nie było łatwo. Pośladki piekły, szczypały. Były bardzo spuchnięte, nawet nie chciałam sobie wyobrażać, jaki miały kolor. Moje dłonie znowu powędrowały na bardzo mocno obitą pupę i zapłakana stanęłam przed Patrykiem.

Powyższe opowiadanie to tylko fragment większej całości. Seria „PDS” liczy sobie kilkanaście części, a każda z nich ma około stu stron. Jeśli ktoś miałby ochotę zapoznać się z innymi fragmentami lub zakupić, którąś z części, to wszystkie informacje znajdzie pod tym linkiem: „Przepustka dla szczęścia”

czwartek, 4 stycznia 2018

1. Majka i Patryk – „Lanie na plaży”

Bolało. Miałam ochotę krzyczeć, ale jeszcze bardziej miałam ochotę uderzyć go w twarz tak, żeby odbić mu całą dłoń. Problem jednak leżał w tym, że nie mogłam się podnieść. Jego silna dłoń spoczywała na moich plecach i przyciskała mnie do maski, skutecznie unieruchamiając. Nie rozumiałam, o co mu chodzi. Przecież powinien mi współczuć, pocieszać, spełnić każde moje życzenie. Musiałam się jakoś bronić. Nie miałam jak go uderzyć czy odepchnąć, więc zaczęłam na niego krzyczeć:
Ktoś zamyka mnie w samochodzie, robi mi krzywdę, a ty mnie bijesz? Debilu! Zostaw mnie w spokoju, to boli, rozumiesz?! – Byłam pewna, że to niemożliwe, żeby się domyślił. Kolejny mocny pas opadł na moją porządnie obitą już pupę.
Sama się zamknęłaś. I jesteś skończoną idiotką. Jeśli bym nie przyjechał, to byś się tam udusiła.
Kolejny raz. Odczułam ból, jednak trochę lżejszy niż kilka pierwszych pasów. Spanikowałam; to przecież było niemożliwe, żeby się domyślił, bo niby jak? Próbowałam grać dalej; kolejne razy sypały się na moją już bardzo piekącą pupę.
Co ty pieprzysz?! – Głos łamał mi się mimo woli. Nie byłam już taka pewna genialności mojego planu, nie poddawałam się jednak. – Po co miałabym to zrobić? Przestań, kurwa, bo to boli! Ała! – Każde przekleństwo powodowało mocniejsze uderzenie.
Ślady na piasku są tylko moje i twoje. Ślady opon należą tylko do twojego samochodu.
Mój wspaniały plan zakończył się fiaskiem. Przez myśl przeszło mi nawet, że mogłabym go przeprosić, ale bardzo szybko wyrzuciłam to z głowy. Kolejny pas spowodował, że pragnęłam tylko żeby przestał mnie już bić.
Przestań, to boli! – To nie była prośba, raczej rozkaz. Zaliczyłam jeszcze cztery mocne uderzenia. W końcu jednak przestał. Byłam zła, czułam się poniżona. Miałam zamiar go uderzyć, ale złapał mnie za nadgarstek i poprowadził do tylnych drzwi. Otworzył je i wepchnął mnie do środka. Wściekłość jeszcze bardziej we mnie wezbrała. Kiedy tylko wsiadł do samochodu, zajmując miejsce kierowcy, zaczęłam na niego wrzeszczeć:
Co ty sobie wyobrażasz, co? Niby kim ty jesteś, że możesz mnie tak traktować, co? Jesteś nikim! Mój ojciec cię za to rozpierdoli, idioto! – Nie przemyślałam tego, ból pośladków, złość i frustracja spowodowana wstydem krzyczały zamiast mnie.
Miałem rację, na taką jak ty nawet pasek nic nie zaradzi. A kim jest twój tatulek, królem czy panem Bogiem? – Odpalił samochód. Był spokojny, niewzruszony moim krzykiem i emocjami, a jego uszczypliwa odpowiedź zadziałała na mnie jak płachta na rozjuszonego byka.
Kimś ważniejszym niż taki frajer jak ty! Nie przepuszczę ci tego! Spierdalaj z tego samochodu, co ty sobie, kurwa, wyobrażasz, co? – Czułam, że od tego krzyku zaczyna boleć mnie gardło, ale chciałam zrobić mu przykrość, poniżyć go.
Mniej niż ty. A teraz zamknij się, bo wrócisz na maskę. Pojedziemy do tego twojego tatusia, zobaczymy, co o tym myśli.
Teraz do mnie dotarło, że gdyby ojciec się dowiedział, co nawyczyniałam, to byłby największy obciach w moim życiu. Taka sytuacja przebiłaby nawet wpakowanie się samochodem do rowu.
Chyba żartujesz – trochę się uspokoiłam, ale nadal pozostałam w bojowym nastroju; nie chciałam dać mu satysfakcji. – Chyba cię, kurwa, naprawdę pojebało. – Rzucił mi karcące spojrzenie i powiedział:
Skończ przeklinać. Jedziemy i bez dyskusji. Jechał wolno po plaży. Nie było mowy o tym, że to jego będzie na wierzchu. Moja duma na to nie pozwalała. Mimo piekącego bólu, musiałam go sprowokować.
Bo co? Przylejesz mi?
Tak – odwrócił się z cynicznym uśmiechem.
Jebany frajer – powiedziałam jakby do siebie, ale tak żeby usłyszał. Włączył radio tak głośno, jak tylko się dało.
Głośniej, bo nie słyszę! – krzyknął, nadal z tym samym cynicznym uśmieszkiem.
Wychyliłam się do przodu i wyłączyłam radio jednym przyciskiem. Zbliżyłam się do jego ucha i powiedziałam bardzo głośno i wyraźnie, na wypadek gdyby stwierdził, że nie słyszy.
Powiedziałam, że jesteś jebanym frajerem!
Usiadłam obrażona na tylnym siedzeniu, zadowolona, że to moje słowo padło jako ostatnie. Jego ręka powędrowała do małego, otwartego schowka pod radiem i wyjęła dużą, białą wizytówkę. Należała do ojca; nigdy nie zapisałam jego numeru, więc w razie W musiałam mieć przy sobie jego wizytówkę. Oprócz ładnych, ciemnych literek z nazwiskiem, telefonem i adresem były też moje, trochę większe i niezbyt staranne czerwone kulfony oznajmiające: ojciec-frajer.
Tam jedziemy, kochanie? – zapytał i pokazał mi wizytówkę, obnażając swoje białe zęby w triumfalnym uśmiechu. Znowu wezbrała we mnie niepohamowana wściekłość.
Nawet się, kurwa, nie waż! Zatrzymaj ten pierdolony samochód, rozumiesz? Zatrzymaj się, kurwa! – Krzyczałam, jednocześnie próbując odebrać mu wizytówkę.
Zrobił coś, co mnie zadziwiło: zaczął zwalniać. Ostatecznie zatrzymał auto przy placu, gdzie w czasie lata jest mnóstwo ludzi. Na całe szczęście teraz nie było tam nikogo. Wysiadł i wyciągnął mnie za nadgarstek. Postawił mnie twarzą do siebie i z groźną miną powiedział:
Rozumiem, że dostałaś za mało.
Wystraszył mnie; odruchowo się cofnęłam. Koszmarnie doskwierał mi ból pośladków, a nie chciałam żeby bolały jeszcze bardziej.
Nie, przestań, proszę! Ja... – zawahałam się. – No, przestań!
Będziesz grzeczna? – zapytał, patrząc na mnie podejrzliwie.
Zależy, co to znaczy… – Ledwie wypowiedziałam te słowa, zarobiłam siarczystego klapsa w prawy pośladek. Zbulwersowałam się; jakim prawem w ogóle mnie dotykał?!
Nie dotykaj mnie, rozumiesz?! – wydarłam się rozwścieczona.
Nie zrobiło to na nim wrażenia. Zamachnął się znowu i uderzył, mówiąc:
Pytałem, czy będziesz grzeczna? – Był spokojny, ale nieustępliwy.
Podniosłam dłoń i próbowałam uderzyć go w twarz. Zrujnował mój plan, łapiąc mnie za rękę, obrócił tyłem do siebie i wlepił mi dwa klapsy, tym razem w lewy pośladek. Wyrwałam swoją dłoń z jego uścisku.
Spierdalaj!
Ból spowodowany tymi pojedynczymi uderzeniami na moją obitą pupę spowodował, że poczułam łzy w oczach. To było dla mnie chyba najbardziej zadziwiające; nigdy wcześniej nie płakałam z bólu, chyba że jako dziecko. Na te słowa odsunął się o krok do tyłu i zaczął wyjmować pasek ze spodni. Ogarnęła mnie panika; wiedziałam, że nie zniosę więcej bólu. Cała ta scena mogła zakończyć się tylko katastrofalnym płaczem, a ja przecież od lat przy nikim nie płakałam. Na pewno nie przy żadnym facecie. Nie chciałam znowu czuć bólu, więc skapitulowałam.
Nie, proszę, nie rób tego – zaczęłam panicznie odsuwać się do tyłu, ale na drodze stanął mi samochód.
Pytałem, czy będziesz grzeczna? – powiedział spokojnie, składając pas na pół.
Będę – nie wierzyłam, że przeszło mi to przez gardło. – A ty i tak jesteś frajerem – dodałam przez zaciśnięte zęby.
W takim razie proszę tutaj – przywoływał mnie do siebie palcem wskazującym. Wystraszyłam się. Myślałam, że kiedy powiem, że będę grzeczna, to już mnie nie uderzy. Narodził się we mnie nowy bunt.
Nie ma mowy – powiedziałam, odruchowo zakrywając pośladki dłońmi.
Dlaczego? – jego głos był spokojny i wyrozumiały, jak wtedy, kiedy wyciągał mnie związaną z bagażnika.
Nie pozwolę się już bić, nie ma mowy, wybij to sobie z tej głupiej głowy.
Nie uderzę cię, ale też nie chce się z tobą szarpać. Podejdź.
Udzielił mi się jego spokój Zdjęłam dłonie z pośladków i powoli zaczęłam iść w jego stronę. W końcu zatrzymałam się przed nim, a on uśmiechnął się.
Pięknie, mała, a teraz powiedz, czy bardzo boli.
Bardzo – zrobiłam słodkie oczka niewinnego i skrzywdzonego dziecka.
Objął mnie ramieniem w talii.
Pokaż. – Odwrócił mnie bokiem do siebie i zsunął mi spodnie tak, że nawet nie zdążyłam zareagować. Przyglądał się przez chwilę, a później dodał: – Nie jest tak źle, mała, a już się bałem, że przesadziłem. Teraz usiądź z przodu, wolę cię mieć na oku.
Jeszcze jakieś życzenia? – zapytałam zadziornie, otwierając przednie drzwi i siadając na miejscu dla pasażera. On jednak uśmiechnął się tylko i też wsiadł do auta. Odpalił i odjechał. Milczeliśmy jakiś czas, ale wiedziałam, że ten stan nie będzie trwał wiecznie i nie pomyliłam się.
Mogłaś się udusić, wiesz? Mogłaś umrzeć w tym bagażniku – powiedział z troską.
Ale nic mi nie jest, to się liczy.
Wiedziałam, że to głupie tłumaczenie. Poczułam się dziwnie; nikt już bardzo dawno tak ze mną nie rozmawiał, nikt się o mnie nie troszczył. Założyłam nogę na nogę i położyłam dłonie na prawym udzie.
Dlaczego wpadłaś na tak beznadziejny pomysł? – popatrzył na mnie zdziwiony.
Najpierw wzruszyłam ramionami, a później powiedziałam:
Nie był taki beznadziejny, przyjechałeś. – Teatralnie wypuścił powietrze i na chwilę opuścił głowę, a później znowu patrzył na drogę.
A gdybym nie przyjechał? – zapytał nagle.
Zadzwoniłabym do dziewczyn, one by przyjechały – oznajmiłam równie spokojnie, jakby to była najbardziej oczywista rzecz na świecie.
Już to widzę. Ty byś przyjechała na ich miejscu?
To ja jestem królową, a nie one. Oczywiście, że by przyjechały – oburzyłam się, a Patryk westchnął i zapytał:
A co, gdyby się spóźniły? Poza tym jak byś zadzwoniła z rękoma związanymi z tyłu, a telefonem w przedniej kieszeni?
O tym nie pomyślałam, właściwie to wcale nie brałam pod uwagę, że może mi się coś stać. Zrobiło mi się głupio, więc odwróciłam od niego wzrok, nic nie mówiąc. Wydusiłam z siebie w końcu smutnym głosem:
To miałbyś mnie z głowy. – Nadal na niego nie patrzyłam.
Słyszałam tylko, jak wzdycha. Zapanowało milczenie. Ponownie odezwał się Patryk.
Co ci to tak właściwie dało? To, że przyjechałem? Dostałaś tylko w dupę. Jaki miałaś cel takiego postępowania? – mówił tak, jakby nie mógł uwierzyć, że zrobiłam taką głupotę, żeby zwrócić jego uwagę na siebie.
Popatrzyłam na niego i uśmiechnęłam się, a później powiedziałam:
Pierwszy raz normalnie rozmawiamy.
On też się uśmiechnął, po czym ni stąd, ni zowąd zagadnął:
Liczyłaś na szalony seks na piasku czy w wodzie?
Szczerze? – zapytałam, nieskrępowana tym pytaniem. Zdemaskował mój plan, więc teraz mogłam być bezczelnie uczciwa.
Oczywiście, że tak – odpowiedział, zdziwiony, że w ogóle zadałam takie pytanie.
Na piasku – powiedziałam pewna siebie, a on uśmiechnął się.
Dobra, mała, jedziemy do tego tatulka, odstawię cię do domu – powiedział nagle.
Nie chciałam, żeby ktokolwiek przekroczył próg mojego domu, przypomniało mi się poza tym, że chciał rozmawiać z moim ojcem. Znając go, przeraźliwie by się wkurzył; darłby się przez pół nocy, jaka to jestem głupia. Musiałam jakoś się z tego wywinąć.
Nie chcę wracać do domu, a tym bardziej nie chcę, żebyś z nim gadał. Nie będziesz, prawda? Tylko mnie straszyłeś?
Dlaczego? – zapytał zdziwiony.
Nie lubię tam wracać, mogę pojechać do ciebie? – Był pierwszą osobą, z którą byłam tak szczera.
A co, tatuś zablokuje kartę kredytową, jak się dowie czy zamknie w domku na kilka tygodni? – rzucił cynicznie, ale tym razem już mnie nie zdenerwował. Przestałam na niego patrzeć, zrobiło mi się przykro.
Nie zrobi nic, jak zawsze. Nie chcę, żeby znowu się darł o byle gówno... Poza tym nie chcę, żebyś go poznał. – Mój głos był smutny, dawno nie czułam się tak beznadziejnie jak w tej chwili.
To nie byle gówno – orzekł, po czym dodał: – Ja na ciebie nie krzyczę, wiec powiedz mi, po co to wszystko?
Dla ciebie.
Nie dało się tego inaczej wytłumaczyć. Na jego twarzy malowało się zdziwienie.
Nie rozumiem – powiedział po chwili.
Zaśmiałam się krótko i powiedziałam:
Nie dziwię się, masz za mały rozumek, żeby to wszystko pojąć – zaczęłam odzyskiwać pewność siebie.
To był oryginalny pomysł na podryw, nie zaprzeczę. Ale też równie głupi. Skończ z tymi złośliwościami, pasa jeszcze nie założyłem – zabrzmiał groźnie, ale ja wiedziałam, że już nic mi nie zrobi.
Teraz już wiem, że mnie nie uderzysz, bo jest ci mnie szkoda – powiedziałam triumfalnie.
Chcesz się rozczarować?
Powiało groźbą, ale nie chciałam mu pokazać, że znowu udało mu się zrobić ze mnie potulną.
Wiem, że się nie rozczaruję, bo nazwałam cię frajerem, a ty nie miałeś serce mnie już bić. Spodobałam ci się, co?
Mimika jego twarzy nic nie zdradzała.
Teraz to nie ma znaczenia – stwierdził bez emocji, bez wyrazu.
Jak to nie ma? – Zaskoczył mnie; czułam się tak, jakby zabrakło mi powietrza.
Wracasz do domu, a ja do pracy. Mam zastępstwo tylko na dwie godziny. Zapnij pasy – powiedział tonem nieznoszącym sprzeciwów.
Przewróciłam oczami i zapięłam pasy, ale nie chciałam żeby odwoził mnie do domu. Musiałam działać.
To lepiej pojedźmy od razu do twojej pracy. Nie chcę wracać do domu – dało się wyczuć błagalną nutę w moim głosie.
Nie interesuje mnie to.
Proszę cię, nie każ mi tam wracać! – złapałam go za rękę. Ostatnim miejscem, w jakim chciałam się teraz znaleźć, był mój dom.
Wolisz poczekać na mnie u mnie? – zapytał zdziwiony, całkiem normalnym, już nie szorstkim głosem.
Tak! – powiedziałam uradowana i uśmiechnęłam się.
Najpierw odwiózł mnie do swojego mieszkania, a później popędził do pracy. Zostawił mnie u siebie z zapewnieniem, że niedługo wróci. Podziwiałam porządek, jaki miał w pokoju; nawet ja takiego nie miałam. Czekanie na niego dłużyło mi się, ale jakoś nie wyobrażałam sobie teraz stąd wyjść. Starałam się nie siedzieć, raczej stałam albo leżałam na brzuchu. Pupa nadal bolała i była ciepła. Dostałam SMS-a od Dominiki; chciała wiedzieć, jak mi poszło. Napisałam jej, ze inaczej niż planowałam, ale też nie najgorzej oraz że wszystkiego się dowie, kiedy wyjdę od Patryka. Nie mogła uwierzyć w to, że tam siedzę. Urwałam SMS-y z Domi, kiedy usłyszałam charakterystyczny dźwięk otwieranych drzwi. Czekałam, siedząc na łóżku i dwóch miękkich poduszkach. Patryk pojawił się w drzwiach z talerzem w dłoni.
Głodna? – zapytał z uśmiechem.
To zależy.
Od?
Od tego, co na tej pizzy jest.
Szynka, pieczarki i ser – wyliczył, a później popatrzył na mnie, czekając na reakcję.
To nie, dzięki.
Wegetarianka? – zapytał, odkładając pizzę na nocny stolik i siadając obok mnie.
Tak. Nie będę zjadać zwierząt hodowanych w tragicznych warunkach tylko po to, żeby człowiek mógł je zjeść – wyrecytowałam wyuczoną formułkę.
Wybacz, ja lubię te zwierzaki, tak więc zjem. To na co masz ochotę?
Ochotę... ochotę to mam na ciebie – powiedziałam, zbliżając się do niego i kładąc mu dłoń na klatce. On jednak zdjął z siebie moją dłoń.
Przestań. Nie lubię przypadkowego seksu. I szanuj się. Proponuję surówkę. Jest w lodówce. Idź i sobie weź.
Nie zamierzałam przestać, zawsze osiągałam swój cel, a teraz moim celem był on.
Nie będzie przypadkowy, będzie cudowny… – mój głos stał się uwodzicielski, znowu położyłam mu dłoń na klatce i zaczęłam przesuwać ją w dół. Wtedy uderzył mnie w wierzch dłoni, a ja odskoczyłam od niego i z wyrzutem krzyknęłam: – Przestań, to boli! Nie umiesz być delikatny czy co?
Umiem.
Coś nie widzę – powiedziałam z zarzutem.
Ale zachowuj się – dodał groźnie.
Czujesz się dowartościowany, że mi odmawiasz? I nie chcę twojej pieprzonej surówki! – Obrażona skrzyżowałam ręce na piersiach i odwróciłam się do niego plecami.
Nie lubię przypadkowego, nic nieznaczącego seksu, już mówiłem – powiedział spokojnie i zaczął jeść pizzę. Znowu udało mu się mnie wkurzyć.
Oczywiście! Każdy facet lubi seks! Może z tobą naprawdę jest coś nie tak, co? Może te plotki to prawda? – podniosłam głos, a on przełknął pizzę i zapytał:
Jaki plotki?
Nieważne – znowu usiadłam obrażona.
Te twojego autorstwa?
Co? Jakim prawem mnie oskarżasz? Masz niby na to jakieś dowody? Co? – Wiedziałam, że to prawda, ale musiałam grać. Nie mogłam mu pokazać, że ma rację.
Słyszałem. Każdy mówi za twoimi plecami, że dostałaś kosza i musiałaś to jakoś wyjaśnić. A ja, wystawiając cię za drzwi, byłem po prostu zmęczony – powiedział spokojnie, zbijając mnie trochę z tropu.
Nie dałam się jednak i dalej brnęłam w swoje kłamstwo. Poza tym wkurzył mnie, sugerując, że ktoś śmiał mnie w ten sposób obgadywać.
Ciebie to już naprawdę powaliło?! To ja ustalam zasady, ja obgaduję! Jestem królową, nikt mi się nie naraża, rozumiesz?
Oczywiście, że rozumiem. Ty ustalasz zasady gry, w którą ja nie gram. – Jego spokój był prowokujący.
Nawet nie wiesz, że w nią grasz.
Sądzisz że tupniesz nóżką i pójdziemy do łóżka? – zakpił.
Przecież wiem, że tego chcesz! Widzę to, ale opierasz się, bo tak wypada? A może chcesz mi zrobić na złość, co? Pragniesz mnie, jak każdy! Nie wmawiaj sobie, że tak nie jest! – Wzburzona, zaczynałam tracić nad sobą kontrolę.
Jesteś ładna i zgrabna, nawet cię lubię i masz seksowny tyłek. Ale wolałbym iść do luksusowego burdelu niż zrobić to z rozpieszczoną gówniarą, którą bezbłędnie grasz.
Kolejny raz tego dnia miałam ochotę zrobić mu krzywdę, uderzyć, popchnąć, cokolwiek!
Takich frajerów jak ty nie wpuszczają do burdeli! Poza tym nie jestem gówniarą, ty ... Ty jesteś jakiś popieprzony, wiesz? Masz się za jakiego psychologa czy coś? – Udało mi się go w końcu wyprowadzić z równowagi.
Grzeczniej, proszę. I zmykaj do domu. Kluczyki są na komodzie w przedpokoju – powiedział, wskazując mi drzwi.
Masz na mnie ochotę, oszukujesz sam siebie! Grzeczniej, proszę – przedrzeźniłam go. – Uważasz, że się ciebie boje, debilu? Grubo się mylisz! Nigdzie się stąd nie ruszam, zapomnij! – Ostentacyjnie rozsiadłam się na łóżku, zakładając nogę na nogę i krzyżując ręce na piersiach.
Nie pozwolę się obrażać we własnym domu!
Pff! – przewróciłam oczami i zaczęłam nerwowo ruszać nogą.
Albo wyjdziesz, albo niech cię tatuś odbiera – mówiąc to, wyciągnął tę samą wizytówkę, którą znalazł w moim samochodzie.
Możesz sobie dzwonić. Teraz i tak nie odbiera już telefonu służbowego, jest za późno. – To był blef, ale zabrzmiał prawdziwie.
W takim razie sprawdzimy. A jak nie odbierze, napiszemy mu SMS-a, by rano cię stąd zabrał.
Szybko podniosłam się z łóżka i podbiegłam do niego. Próbowałam mu wyrwać wizytówkę.
Przestań, rozumiesz! Nie traktuj mnie jak gówniarę! Ojciec i tak nie przyjedzie, ma na mnie wyjebane, rozumiesz, kretynie? – krzyczałam na niego rozeźlona.
Traktuje cię tak, jak się zachowujesz. A ty robisz wszystko, by zwrócić na siebie jego uwagę.
Jak ty mnie cholernie wkurwiasz! – krzyknęłam i zaczęłam go bić pięściami po klatce, tłukłam na oślep, nie patrząc, gdzie biję. Wtedy mnie zaskoczył. Przyciągnął mnie za ramiona i mocno przytulił. Zaczęłam w złości powtarzać w kółko: – Nie! Przestań! Daj mi spokój! Nienawidzę cię tak samo jak jego! Puść! – Głos zaczął mi się łamać; nie wiedziałam, czemu tak na to wszystko reaguję. Nie rozumiałam tego, co się działo. Rzucałam się, gdy on tymczasem, wciąż tuląc mnie do piersi, powtarzał szeptem:
Uspokój się, już dobrze. Już dobrze. Ciii…
Puść, proszę cię. – Przestałam się rzucać, teraz już tylko ciężko oddychałam. – Dlaczego to robisz? – zapytałam szeptem.
Co dlaczego robię?
Dlaczego mnie zbiłeś, czemu mnie przytulasz... Nie rozumiem, czemu tak mnie traktujesz... Już nic nie rozumiem, puść mnie! – próbowałam zrobić coś, żeby mnie puścił, poczułam bowiem łzę, spływającą po lewym policzku. Nie chciałam przy nim płakać, ale to było o wiele silniejsze ode mnie. Pierwszy raz nie umiałam nad sobą zapanować.
Nie skrzywdzę cię, na plaży też nie chciałem cię skrzywdzić. Zbiłem cię, bo zasłużyłaś i tego potrzebowałaś – mówił spokojnie, nadal trzymając mnie w objęciach. Łzy spływały coraz częściej.
Puść mnie… – powtarzałam szeptem jak płyta, która się zacięła.
Teraz cię przytulam, bo tego teraz potrzebujesz.
Ale ja nie chcę... Puść... Potrzebuję ciebie... – płakałam, a on głaskał mnie po plecach.
Jak się uspokoisz, to porozmawiamy, teraz już ciii
Przytuliłam głowę do jego klatki i pozwoliłam łzom płynąć; nie starałam się ich już powstrzymać. Czułam jego obecność, ciepło i troskę. Już nie chciałam go bić, nie byłam zła. Nie myślałam o tym głupim zakładzie. Tylko on zajmował moje myśli. Czułam się strasznie zmęczona. Wszystko, co wydarzyło się w ciągu tego dnia, było nowe albo dawno zapomniane. Patryk przytulał mnie, głaszcząc po plecach. W końcu usnęłam. Nie pamiętam nawet, jak znalazłam się w jego łóżku. Obudziłam się wtulona w niego. Patrzył na mnie. Pogłaskał mnie po głowie i wstał. Powiedział, że idzie pod prysznic. Wtedy przypomniał mi się zakład. Nadal miałam szansę go wygrać. Zerwałam się i zaczęłam szukać telefonu Patryka. Znalazłam go w spodniach, leżących na krześle. Napisałam SMS-a: Jeszcze z nikim nie uprawiałem tak dzikiego, spontanicznego i szalonego seksu. Było cudownie, liczę na to, że dziś też się widzimy. I wysłałam do siebie. Oczywiście usunęłam go z jego skrzynki nadawczej. Zebrałam swoje rzeczy i zanim Patryk wyszedł spod prysznica, już mnie nie było.

Powyższe opowiadanie to tylko fragment większej całości. Seria „PDS” liczy sobie kilkanaście części, a każda z nich ma około stu stron. Jeśli ktoś miałby ochotę zapoznać się z innymi fragmentami lub zakupić, którąś z części, to wszystkie informacje znajdzie pod tym linkiem: „Przepustka dla szczęścia”